This site uses cookies.
Some of these cookies are essential to the operation of the site,
while others help to improve your experience by providing insights into how the site is being used.
For more information, please see the ProZ.com privacy policy.
Freelance translator and/or interpreter, Verified site user
Data security
This person has a SecurePRO™ card. Because this person is not a ProZ.com Plus subscriber, to view his or her SecurePRO™ card you must be a ProZ.com Business member or Plus subscriber.
Affiliations
This person is not affiliated with any business or Blue Board record at ProZ.com.
Spanish to Polish: Cuento/Opowiadanie General field: Art/Literary Detailed field: Poetry & Literature
Source text - Spanish Su hijo era un pianista algo mejor que mediano, empezó Arial a fijarse en ello, y venciendo la vulgaridad de encontrar detestable la música de las teclas, adquirió la fe de la música buena en malas manos, es decir, creyó que en poder de un pianista regular suena bien una gran música. Gozó oyendo a su hijo las obras de los maestros. Como sus ratos de ocio iban siendo cada día mayores, porque los médicos le obligaban a dejar en reposo la vista horas y horas, sobre todo de noche, don Jorge, que no sabía estar sin ocupaciones, discurrió, o mejor, fue haciéndolo sin pensarlo, sin darse cuenta de ello, tentar él mismo fortuna, dejando resbalar los dedos sobre las teclas. Para aprender música como Dios manda era tarde; además, leer en el pentagrama hubiese sido cansar la vista como con cualquiera otra lectura. Se acordó de que en cierto café de Zaragoza había visto a un ciego tocar el piano primorosamente, Arial, cuando nadie le veía, de noche, a oscuras, se sentaba delante del Érard de su hijo y, cerrando los ojos, para que las tinieblas fuesen absolutas, por instinto, como él decía, tocaba a su manera melodías sencillas, mitad reminiscencias de óperas y de sonatas, mitad invención suya. La mano izquierda le daba mucho que hacer y no obedecía al instinto del ciego voluntario; pero la derecha, como no exigieran de ella grandes prodigios, no se portaba mal. Mi música llamaba Arial a aquellos conciertos solitarios, música subjetiva que no podía ser agradable más que para él, que soñaba, y soñaba llorando dulcemente a solas, mientras su fantasía y su corazón seguían la corriente y el ritmo de aquella melodía suave, noble, humilde, seria y sentimental en su pobreza.
A veces tropezaban sus dedos, como con un tesoro, con frases breves, pero intensas, que recordaban, sin imitarlos, motivos de Mozart y otros maestros. Don Jorge experimentaba un pueril orgullo, del que se reía después, no con toda sinceridad. Y a veces, al sorprenderse con estas pretensiones de músico que no sabe música, se decía: «Temen que me vuelva ciego, y lo que voy a volverme es loco.» A tanto llegaba esta que él sospechaba locura, que en muchas ocasiones, mientras tocaba y en su cerebro seguía batallando con el tormento metafísico de sus dudas, de repente una melodía nueva, misteriosa, le parecía una revelación, una voz de lo inexplicable que le pedía llorando interpretación, traducción lógica, literaria...
Translation - Polish Jego syn był pianistą trochę ponad przeciętnym; Arial zaczął to zauważać i przezwyciężając uczucie niechęci do muzyki klawiszy, nabrał wiary w dobrą muzykę w złych rękach; to znaczy, wierzył, że w mocy przeciętnego pianisty dobrze brzmi znakomita muzyka. Rozkoszował się słuchając swego syna w dziełach mistrzów. Jako że jego wilne chwile każdego dnia stawały się coraz dłuższe, gdyż lekarze zmuszali go aby pozwolił odpocząć wzrokowi przez wiele godzin, przede wszystkim w nocy, don Jorge, który nie umiał żyć bezczynnie, zaczął, a właściwie robił to bezwiednie, sam kusić los pozwalając ślizgać się palcom po klawiszach. Aby nauczyć się muzyki jak należy było już za poźno; poza tym, czytanie pięciolinii oznaczałoby męczenie wzroku podobnie jak przy jakiejkolwiek innej lekturze. Przypomniał sobie, że w pewnej kawiarni w Saragossie widział ślepca grającego zręcznie na pianinie. Arial, kiedy nikt go nie widział, w nocy, po ciemku, siadał przed Erardem swojego syna i zamykając oczy, aby ciemności były absolutne, instynktownie, jak mówił, grał na swój sposób proste melodie, na wpół reminiscencje z oper i sonat, na wpół własne kompozycje. Lewa ręka przysparzała mu wiele pracy i nie chciała podporządkować się instynktowi ślepca dobrowolnie; jednak prawa, jako że nie wymagano od niej wielkich cudów, nie sprawowała sie najgorzej. Moją muzyką nazywał Ariel tamte samotne koncerty, muzyką subiektywną, która nie mogła sprawiać przyjemności nikomu poza nim, który śnił, a śnił płacząc słodko w samotności, podczas gdy jego wyobraźnia i serce podążały za nurtem i rytmem tamtej melodii, przyjemnej, szlachetnej, pokornej, poważnej i sentymentalnej w swym ubóstwie.
Czasami, palce jego natrafiały, jak na jakiś skarb, na krótkie lecz intensywne frazy, które przypominaly, nie imitując, motywy Mozarta i innych mistrzów. Don Jorge odczuwał dziecięcą dumę, z której później się podśmiewał, niezupełnie szczerze. A czasami zaskakując się na tych roszczeniach muzyka, który nie zna muzyki, mówil: „Boją się, że stanę się ślepcem, a ja raczej oszaleję”. Do takiego stopnia dochodziło to podejrzewane przez niego szaleństwo, że często, podczas gdy grał a w swym mózgu wciąż toczył walki z metafizycznym niepokojem swoich wątpliwości, nagle jakaś nowa, tajemnicza melodia wydawała mu się rewelacją, głosem czegoś wytłumaczalnego, który prosił go płacząc o interpretację, logiczny, literacki przekład...